Przedstawiam Wam kolejny post z wariacją na temat ulepszania maski do włosów. Dzisiejsza mieszanka będzie miała dwóch zielonych bohaterów.
Do przygotowania mikstury użyłam:
- maski mlecznej z elastyną Bingo Spa, która już od dawna zalegała na półce z kosmetykami,
- sproszkowanych alg morskich (uwaga śmierdzą rybą :)
- oliwy z oliwek,
- mąki ziemniaczanej.
Wszystkie składniki wymieszałam do uzyskania gładkiej, kremowej konsystencji i wklepałam w umyte włosy.
Maskę trzymałam na głowie pod czepkiem ok. godzinę i dokładnie zmyłam ją z włosów.
Efekty zastosowania maski:
- włosy rozczesały się bez problemu i lekko dociążyły,
- pukle stały się gładki i nawilżone,
- maska podkreśliła fale na mojej czuprynie.
- włosy rozczesały się bez problemu i lekko dociążyły,
- pukle stały się gładki i nawilżone,
- maska podkreśliła fale na mojej czuprynie.
Eksperyment uważam za udany, połączenie alg i oliwy okazało się jak najbardziej trafne.
Tego typu sprawy to moje ulubione zajęcie w kuchni :D Bardzo ładne fale. Pierwszy raz jestem na Twoim blogu, czy fale są naturalne czy po koczku?
OdpowiedzUsuńNaturalne :)
UsuńOoo...wietny pomysł z tymi algami i oliwą. Widać włosom też się spodobał, bo tak ładnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńAlgi biedronkowe?
OdpowiedzUsuńMam je i używam tylko raz na jakiś czas do twarzy, bo raz jak spróbowałam na włosach to za nic nie mogłam ich wypłukać :C
Może podsuniesz jakieś proporcje? :D