Dzisiejsza niedziela upłynęła pod znakiem zmian - nie były to co prawda jakaś spektakularna, czy też radykalna metamorfoza, ale efekty są jak najbardziej pozytywne. Impulsem do uporządkowania sytuacji na mojej głowie była wizyta w sklepie - przymierzając ciuch zwróciłam uwagę na to jak wyglądają moje włosy w nieco innym oświetleniu, a lustro obnażyło stan faktyczny moich pukli (rudawa poświata okalała moją głowę jakbym była napromieniowana). Zafrasowana zaopatrzyłam się w produkt do koloryzacji oraz odżywkę chroniącą kolor.
Przebieg mojej przełomowej NDW był następujący:- Naolejowałam włosy i skalp olejem lnianym (ok. godziny przed nałożeniem farby).
- Zaaplikowałam na włosy farbę Garnier Color Sensation odcień 5.0 (świetlisty jasny brąz) na 35 min. - zaczęłam od końcówek przesuwając się ku górze. Nie mam siwych włosów, a wybrany przeze mnie kolor nie różni się drastycznie od mojego naturalnego odcienia pukli. Od zawsze sięgając po przeróżne produkty do koloryzacji za cel stawiałam sobie posiadanie jednolitego, naturalnego odcienia włosów, ponieważ moje kłaczki maja tendencję to płowienia, szczególnie na wierzchniej warstwie (z tego względu farbę nakładam na wierzch włosów ze szczególnym uwzględnieniem końcówek, a pomijam praktycznie warstwy znajdujące się pod spodem).
- Po zmyciu farby użyłam balsamu dodanego do niej, żeby pukle nie przesuszyły się zmieszałam go z odżywką Garnier Ultra Doux olejek arganowy i żurawina chroniącą kolor.
- Wysuszyłam włosy suszarką zimnym nawiewem (tak w końcu kupiłam sobie ten wynalazek, na szczęście teraz suszarki posiadają odpowiednią regulację temperatury i natężenia nawiewu oraz jonizację, więc praca z takim urządzeniem to raczej przyjemność, a nie tak jak to pamiętam z dzieciństwa katorga).
Efekt koloryzacji zaskoczył mnie bardzo pozytywnie (i nie tylko mnie), po rudościach nie ma już żadnego śladu i jest mi jakoś lepiej z tym - kolor jest chłodny, naturalny. Kupiłam celowo "jasny brąz", ponieważ i tak zawsze wychodzi ciemniejszy niż obiecują na opakowaniu (z ciemnego brązu wychodziła mi czerń). Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie fakt, iż przy zmywaniu farby nie straciłam właściwie ani jednego włosa (zwykle wypadały nagminnie, może to zasługa naolejowania skóry głowy). Pukle są gładkie, miękkie, z lekkim połyskiem. Z niecierpliwością czekam na pierwsze mycie po farbowaniu, po którym będę mogła stwierdzić, czy rzeczywiście nie zrobiłam sobie kolejnej masakry na głowie :)
Podsumowując tą NDW mogę uznać, że postąpiłam właściwie - wybrałam bardzo zachowawczy kolor farby, bez żadnych zbędnych szaleństw (np. rozjaśniania farby farbą, co jest zawsze skazane na porażkę, czy też zafundowania sobie cięcia, które wymaga stałej stylizacji), po których 90% kobiet jest niezadowolonych. Nie zniszczyłam sobie również czupryny, ponieważ zabezpieczyłam ją olejowaniem. Postawiłam na klasyczne, uniwersalne i eleganckie rozwiązanie, które w mojej obecnej sytuacji życiowej jest koniecznością.
Nie od dziś wiadomo, że co na głowie to i w głowie :)
Nie od dziś wiadomo, że co na głowie to i w głowie :)
Ale ty masz fale:D
OdpowiedzUsuńWłosy wyglądają bardzo ładnie :)
OdpowiedzUsuń